poniedziałek, 13 września 2010

Genua. Włoskie lato?


Ale dawno tu już nie pisałam, ohoho...
Spójrzcie sobie na to zdjęcie powyżej. Piękne, prawda?
To Genua, taki widok miałyśmy "prawie" z naszych okien ;-)
Miasto magiczne i przeklęte zarazem.
W sumie do napisania tego posta skłoniła mnie informacja, którą usłyszałam dziś rano w radio,
a potem odszukałam w necie (źródło: interia.pl):

"Trzyletnia dziewczynka z Genui, ciężko zraniona przez 27-letniego ojca, Polaka, walczy o życie - poinformowała dzisiejsza włoska prasa. Według gazet, przyczyną napadu szału u mężczyzny były alkohol, depresja i zazdrość.

Do tragedii doszło w nocy z soboty na niedzielę, kiedy ojciec, pracujący jako pomywacz w restauracji, był w domu sam z córką.
Jej matka, 35-letnia Włoszka, zatrudniona w tym samym lokalu, była w pracy. Mężczyzna, który miał położyć dziecko spać, kilkakrotnie ugodził je ostrym widelcem, zadając rany w brzuch i w rękę. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, wziął córkę na ręce i wybiegł z mieszkania w kamienicy, wołając o pomoc. Żaden z sąsiadów nie otworzył mu drzwi ze strachu, ale wezwano karetkę - podał dziennik "Corriere della Sera". Kiedy młody Polak wybiegł na ulicę z ciężko rannym dzieckiem, pod blok podjechała policja. Dziewczynka trafiła do szpitala, gdzie ją operowano; jej stan jest ciężki. Mężczyzna został aresztowany pod zarzutem próby zabójstwa. Według "Corriere della Sera" zeznał, że w domu chciał popełnić samobójstwo.
"La Stampa" informuje w relacji z Genui, że mężczyzna nie był wcześniej notowany za przemoc wobec dziecka. Wiadomo natomiast, jak podkreśla gazeta, że polsko-włoska para przechodziła poważny kryzys."

Tego to bym się nie spodziewała. Zawsze wydawało mi się, że to Włosi są impulsywni. To oni się -od pierwszego wejrzenia ;)- poklepują, przytulają, całują na "przekażcie sobie znak pokoju", walą się po mordach w świetle dziennym w restauracji.
Ale jak widać, kto z kim przestaje, takim się staje.
Chociaż to trochę przykre, że od dziś w Genui kojarzyć nas, Polaków, będą nie tylko dzięki papieżowi Giovanni Paolo II, ale i przez ojca napastnika, no może nie nożownika, ale widelecznika :/

Chociaż muszę się Wam przyznać, że to miasto ma w sobie coś takiego, co przynajmniej mnie, po jakimś czasie zaczynało doprowadzać do szału. Nie wiem jak to wprost Wam opisać, jednym słowem, ale może użyję tu wyrazu "INNOŚĆ". I choćbyś tam mieszkał (nie będąc, rzecz jasna, Włochem) szmat czasu, nijak tego nie przeskoczysz. Włosi są INNI pod każdym względem. Wyglądu, ubioru, zachowania, manier, zwyczajów, itd. itp. Niby tolerancyjni, otwarci na obce kultury, a tak naprawdę zamknięci we własnej skorupie niedostępności. I chociaż to czasami im się chwali, jak choćby w kwestiach obrony swojej tradycji, zwłaszcza tej kulinarnej przed Unią Europejską, to w innych, a zwłaszcza w tych interpersonalnych jest nie do zniesienia. I to właśnie frustruje i przytłacza.

Dodam na koniec, że mnie jeszcze wielce wkurza luźne podejście do odpisywania na maile ;).
Ale to już moja i tylko wyłącznie moja opinia.

To, żeby nie było aż tak skrajnie smutno, wrzucę Wam na koniec jeszcze kilka zdjęć Genui.
Bo to, o czym napisałam, wcale nie przekreśla jej turystycznego piękna.
A poza tym warto poznać miasto Krzysztofa Kolumba, czyż nie? :-)

1. Po polsku- Genua, po włosku - Genova, w genovese - Zena - miasto w północno-zachodniej części Włoch nad Morzem Liguryjskim i Zatoką Genueńską, u stóp Apeninu Liguryjskiego

 2. Tak wygląda Genua z lotu ptaka. Z jednej strony morze, z drugiej strony góry.
Niczym Polska w pigułce ;-), co w głównej mierze wpłynęło na nasz wybór.

3. Jedna z dzielnic Genui - Boccadasse; niegdyś zamieszkiwana przez rodziny marynarzy; charakteryzuje się kolorową zabudową i licznymi publicznymi plażami, wśród których można znaleźć nawet te, do których nie płaci się za wstęp ;-)

4. Po 30 minutach rejsu tramwajem wodnym z Porto Antico wpływamy do Pegli - portu po drugiej stronie Genui. Drogą lądową przebycie tej odległości zajęłoby około godziny.

5. Lanterna, lub jak kto woli latarnia morska. Działa po dziś dzień - to ona wyznacza drogę morską statkom i pozwala im bezpiecznie wpłynąć do portu, nawet przy bardzo gęstej mgle, co w Genui w zasadzie jest codziennością.

6. "To coś" to Bigo, konstrukcja do której kiedyś przycumowywane były statki - taki morski żuraw. Dziś, do jednego z jego ramion przymocowane jest zadaszenie, pod którym od listopada do lutego można pojeździć na jedynym w swoim rodzaju lodowisku na morzu. Na Bigo można także wjechać kapsułą, z której roztacza się przepiękna panorama na miasto i morze.

7. Według mnie to serce Genui. Plac z fontanną przy Via XX Settembre.
Znana głownie z happeningów np. w dniu walki z rakiem piersi płynie w niej na znak solidarności różowa woda. Mogę też dodać, że Erasmusowi studenci mają zwyczaj kąpać się w niej pod koniec swojego pobytu we Włoszech ;-)

8. Pałac Książęcy - Palazzo Ducale. Oprócz urzędów i muzeów znajduje się w nim jedna z najlepszych w Genui knajpek, do których się chodzi na aperitivo :-D

9. Catedrale San Lorenzo czyli Katedra Świętego Wawrzyńca. Jeszcze do niedawna na jej stopniach przesiadywały prostytutki, które oferowały swoje usługi. Niestety albo stety ;-), zanim my przyjechałyśmy straż miejska (carabinieri) zdążyła sobie poradzić z tym problemem. A jak mniemam, dla niektórych problem dopiero się zaczął ;-P

10. Ta "kulka" to biosfera, w której zgromadzono unikatowe gatunki ptaków i zwierząt. Rzekłabym, taka złota klatka, niestety nie dal ptaszków, które z utęsknionym wzrokiem patrzą w niebo...

11. Warto jeszcze dodać, że w Genui, w Porto Antico, znajduje się drugie pod względem wielkości w Europie - oceanarium. Włosi zwą je przewrotnie, akwarium - Acquario di Genova :-)

12. I dolciumi - czyli bożonarodzeniowe włoskie słodkie przysmaki. Można je nabyć na jarmarkach, które rozstawiają swe podwoje już po 8 grudnia (święto - dla Włochów początek świąt, w tym dniu ubierają choinkę lub przystrajają domy świątecznymi ozdobami). Jeden z większych mieści się na Piazza Brignole.

13. Ciekawie otynkowany dom w Porto Antico. A może to nie tynk ;-)?
Wizytówka miasta. Z pewnością znajdziesz jego zdjęcie na jakiejkolwiek pocztówce z pozdrowieniami z Genui.

14. Widok na Porto Antico od strony zatoki. Palmy, palmy, czy to Malibu? Nie, to Genua!!!
Ale palmy są prawdziwe, nie takie jak ta w Warszawie na rondzie de Gaulle'a ;-)

15. Skrzypce Paganiniego. Skrzypek, ze względu na mocny dźwięk nazywał je "il Cannone" - Armata. W swoim testamencie skrzypek ofiarował je miastu Genua z zapisem, żeby należycie o nie dbała. Do dziś przechowywane są pieczołowicie w ratuszu w Genui.

16. I na sam koniec według mnie jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Genui. Nervi. To tak jak Boccadasse nadmorska dzielnica miasta. Mieści się tu ponad 3-kilometrowy pasaż i przecudny park z cisami, palmami, wiewiórkami, żółwiami i innymi zwierzątkami. I oczywiście wolna plaża - spaggia libera. Poza tym to miejsce przypadło do gustu też naszej rodaczce - Marii Konopnickiej, która, według opowiadań, stworzyła właśnie tu jeden ze swoich tomików wierszy.

1 komentarz:

  1. Ja bym sprecyzowała, nie miasto a Włochy. Choć to prawda Genova wyróżnia się inną włoską innością ;)

    OdpowiedzUsuń