![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXiHwZ-4HfaE6W9kmV69ZsusUbOCPgLLuSPGKYLYWkvjKaCeJRcKFOy_3mXiuRkXVoa3-P4hDseJVHRtV4NoQTMZRzT4mXsKLvZxyjTWQl-xu4krd5EzLdM2wqAfn6Dsgcji92zz1xRHgG/s320/morze+liguryjskie.jpg)
Taaaaaaaaaak. To ostatnie w moim życiu wakacje na luzie. I nie-wakacje zarazem, bo mam przecież co robić, a to, że tego nie robię, to już całkiem inna sprawa. Ech...
Dobra, nie będę wam stękać, lepiej wam poopowiadam.
W ramach "nie chce mi się" byłam na 5 dni u rodziców
W ten weekend T. zabiera mnie na wycieczkę - niespodziankę, niespodziankę tylko z nazwy, bo przeca wiem dokąd jedziemy :-D, ale co tam, będę udawała zaskoczenie :-), liczą się wszakże dobre chęci.
Potem przyjeżdża do nas M., czyli koleżanki od picia znów będą razem :-). Przewidywana jest moc rozrywek, a że na razie żadna z nas jeszcze nie wie jakich, co tam, takie jest życie, najlepiej smakuje na gorrrąco ;-)
A potem, no niestety, trzeba będzie siąść na dupsku, wziąć się w garść i pisać, pisać, pisać... No i jeszcze dokończyć lektury, napisać ostatnie w życiu prace zaliczeniowe. Wrzesień będzie intensywny.
A potem - PRACA.
I dorosłe odpowiedzialne życie.
I depresja.
Choć od powrotu do Polski trwam w takim dziwnym stanie i to chyba właśnie jest depresja, więc nie będzie to dla mnie nic nowego.
No chyba... że zaszaleję i odważę się postawić wszystko na jedną kartę i spełnić największe marzenie mojego życia.
Hehe - pożyjemy, zobaczymy.
No chyba, że nie pożyjemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz